wtorek, 14 czerwca 2016

NIEMY ŚWIADEK POWSTANIA


Zachowana w niezmienionym stanie od czasów powstania, kamienica przy Waliców 14 jest jedną z nielicznych zachowanych kamienic, znajdujących się w obrębie getta warszawskiego. Zniszczony front budynku nie został nigdy odbudowany. Jest to być może jedyny taki świadek tamtych wydarzeń, na zmieniającej się w niezwykłym tempie Woli. Z lewej strony widoczny jest fragment muru getta, nadbudowany nowoczesną zabudową.  

Przechodziliśmy tędy nie raz i zawsze było jakoś nie po drodze. Pozbawiony okien pustostan, ogrodzony niewygodną blachą nie zachęcał. 

Spodziewaliśmy się pustego próchniaka, z walącymi się stropami. Zostaliśmy jednak mile zaskoczeni.

Wola to zagłębie próchniaków i murali. Szybko się to zmienia, ale w dalszym ciągu tak jest. Napis z powiewającym balonikiem "to gra słów, symbolizująca potrzebę zachowania pamięci przedwojennej Warszawy pośród piętrzących się coraz powszechniej drapaczy chmur" - mówi twórca. 

Na podwórku czeka mnóstwo pułapek, w postaci wykwintnych kocich instalacji. Trzeba uważać, bo wytrawni kociarze są czujniejsi od miejskiego monitoringu. Co dziwniejsze, wewnątrz nie spotkaliśmy żadnego żywego kota.

Zabytkowa tabliczka nad wejściem.

Jesteśmy. Nie było łatwo. Nie trzeba nawet uważać pod nogi. Stropy są w zaskakująco dobrym stanie. Frontowej oficyny jednak nie zwiedzimy. A to dlatego, że jej nie ma. Jak już pisaliśmy, została zniszczona w czasie powstania i nigdy jej nie odbudowano.

Boczna, nie reprezentacyjna klatka wygląda niczego sobie. Zachowała się oryginalna informacja o prawach lokatora.

Drewniane kręcone schodki i zielonkawe poręcze są niezwykle urokliwe.

Zdarza się często, że próchniak pusty, a żyrandol wisi.

Ten jednak nie jest pusty.

Pozostało tu wiele rzeczy. Niektóre łapią za serce.

Dokładnej daty wybudowania kamienicy nie znamy. Wiadomo, że powstała w XIX wieku. Od kiedy stoi pusta też chyba nie wiadomo. Opuszczali ją etapami. Ostatnie rodziny wyprowadziły się całkiem niedawno. Pewnie kilka lat temu.

W czasie okupacji znajdowała się na terenie getta warszawskiego.

Mieszkali tu Władysław Szlengel, znany autor piosenek i poeta żydowski piszący w języku polskim, poległy w powstaniu w getcie, oraz Menachem Kipnis,  śpiewak operowy, fotograf, dziennikarz i etnograf żydowski, zmarły w getcie na zawał.

Po wojnie mieszkali tu raczej mniej znani lokatorzy. Ostatnie znalezione przez nas ślady po mieszkańcach pochodzą z roku 2009. Symboli naniesionych na drzwiach w Dniu Datowania Kamienic (K+M+B) nie znaleźliśmy. 
Jeśli chodzi o zburzoną oficynę frontową to pojawiło się kilka teorii. Niektórzy twierdzą, że ucierpiała na skutek bombardowania.
Jednak w wywiadzie udzielonym przez jednego z żołnierzy AK czytamy :

„24 września (1944) niemiecka piechota wsparta dwoma czołgami atakowała stanowiska na ul. Waliców. Atak poprzedzany był „goliatem”, którego wybuch zburzył front budynku przy ul. Waliców 14. Po ciężkim boju atak został odparty. Byłem na obserwacji. Spadłem [z wysokości] piętra może więcej, to wtedy sobie nos złamałem, obojczyk wybiłem. Miałem kłopot z kręgosłupem, dopiero po wojnie się dowiedziałem, że miałem pęknięcie kręgosłupa i teraz mi dokucza”.

Widok od strony ciecia parkingowego.
Przechodzimy do tylnej oficyny, tzw. reprezentacyjnej. Od razu widać różnice w wykończeniu.

Jak wspomnieliśmy na wstępie, w kamienicy pozostało mnóstwo rzeczy osobistych po lokatorach.

Ciekawe czy to ci sami ... jak myślicie ?
W części reprezentacyjnej widać również różnicę w jakości pozostawionych rzeczy.
Klatka reprezentacyjna. Przez okno widać ocalały fragment muru getta.
Kawałek dalej zmienia się nagle stan kamienicy. Widać, że ta część opuszczona została dawniej. Panuje tu brud i stęchlizna.
Nagle okazuje się, że jest tu jeszcze jedna studnia a w niej kolejne klatki. Nie mieliśmy o tym pojęcia.
Kamienica okazała się być tak wielka, że na jej obejście poświęciliśmy kilka wypraw.
Zdarzyło się też, że trochę się tu pogubiliśmy :)
Studnia numer dwa widziana z dołu.
Labirynty pomieszczeń i powstałe w nich nowe formy życia.
Zamurowana studnia bez okien budzi upiorne wrażenie.
Przechodzimy do kolejnych części.
Jak nazywa się fotel 366 z martwym ptakiem ? - Chierek Wrona.
Obiekt jest tak duży, że nie sposób pokazać zdjęć ze wszystkich miejsc w których byliśmy. Fot jest mnóstwo a i tak wybraliśmy absolutne minimum.
Odcinek o W14 podzielimy na dwa. Za jakiś czas będzie relacja z obszernych piwnic, ciągnących się kilometrami pod całym budynkiem.
Oczywiście trzeba było wejść na dach. Ale jakkolwiek cała kamienica jest w dobrym stanie, tak chodzenie po dachu jest nieco ryzykowne.
Mówiąc wprost, tu się wali.
Nasz próchniaczek odstaje od reszty zabudowań, kontrast jest widoczny na pierwszy rzut oka. Chociaż osiedle za Żelazną Bramą też już tu nie pasuje.
Mały spacerek.
Jako ludzie bardzo wrażliwi na kobiece piękno, nie mogliśmy tego przeoczyć :)
Nagle oczom naszym ukazała się kolejna studnia. Taka malutka. To chyba najmniejsza studnia w Warszawie.
Od góry przykryta jest wytwornym świetlikiem.
I kolejna niespodzianka ! Jest druga mała studnia, czyli w sumie to już czwarta. Teraz to już zupełnie nie wiemy, gdzie jesteśmy.
Po wielu trudach i nadludzkim wysiłkiem woli udało się nam powrócić do klatki reprezentacyjnej.
Nocna narada kruków nad gruzami getta.
Jeszcze jedna niespodzianka. W jednej z klatek była winda !
Maszynownia znajduje się w piwnicy.
Chciano zachować Waliców 14 w niezmienionej formie, aby pośród metalu i szkła dawał świadectwo dawnych wydarzeń. Tak zrobiono w wielu europejskich miastach. Jednak budynek nie współgra z coraz bardziej biznesową Wolą. Bardziej by tu pasował jakiś biurowiec. Ostatnio kamienica została sprzedana. Krążą pogłoski o planach jej wyburzenia ... Fragment muru getta, nadbudowany przez Mennicę też pewnie stoi pod znakiem zapytania, w obliczu ostatnich wyburzeń na tym terenie ...
Póki jeszcze stoi, rzucimy okiem na rzeczy pozostawione.
Wspinaczka obiektowa, tzw. szabro - bouldering :)
Żydowskiego złota znowu nie ma, ale znaleźliśmy pieniądze.
Budynek posiada kocie instalacje jakich jeszcze nie widzieliśmy. Pierwszy napotkany kot wyglądał tak.
Żegnamy Waliców. Jednak wrócimy tu jeszcze. Za jakiś czas pokażemy relację z piwnic, gdzie przez kilka dni szukaliśmy śladów po ukrywających się powstańcach. Musimy jednak najpierw otrzepać RAWy z kurzu i pajęczyn :) Do zobaczenia !

14 komentarzy:

  1. Ojaa, ależ to ogromniaste! Super że udokumentowaliście wszystko, zanim to 'przypadkowo' spłonie, jak sąsiad. A potem jeszcze raz, i znowu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyrażam najwyższe uznanie za tyle pracy włożonej dla udokumentowania historii domu który tyle ucierpiał od Niemców, którym jednak się nie poddał. Przykre, że los jaki zgotowali mu Swoi zakończy jego historię. To jest typowy przykład postępowania Władz Warszawy z zabytkowymi kamienicami, które oparły się wrogowi. Doprowadza się do ruiny aby mieć argument do uzyskania pozwolenia na rozbiórkę a wszystko po to aby uzyskać większa kasę. Taki los czeka ponad 100 letnią kamienicę na Wroniej 50, w której Niemcy podpalali miotaczami płomieni mieszkanie po mieszkaniu a po wojnie na apel Zarządu Miejskiego została odbudowana służąc mieszkańcom przez ponad 50 lat. Mogła by służyć dalej świadcząc o niezłomności Warszawy gdyby nie w/w "metoda" zarabiania na zabytkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że kamienica jest w takim stanie, że dałoby się ją uratować. Jednak pieniądze potrzebne do tego zapewne byłyby ogromne. Ale nie jestem ekspertem i się nie wypowiadam. Szkoda jej. Wroniej też szkoda.
      Dzięki za odwiedzenie bloga :)

      Usuń
  3. Witam, mieszkałam w tym budynku. Także oglądając te zdjęcia wspomnienia powracają. Zawsze z sentymentem przechodzę czy przejeżdżam obok tej kamienicy. Będąc dzieckiem wstydziłam się, że mieszkam w takiej ruinie. Teraz jednak inaczej na to patrzę. Mieszkając tam byłam bliżej historii niż ktokolwiek inny. Podobno moja prababcia pomagała żydom, przerzucając jedzenie na drugą stronę muru. W kamienicy po wojnie osiedliła się moja prababcia z pradziadkiem, potem mieszkali dziadkowie, rodzice ze mną i siostrą. Piwnice rzeczywiście były połączone i ciągnęły się pod budynkiem. Kiedyś mama kazała mi wyrzucić śmieci, a tam pod śmietnikiem stało chyba z 50 osób - wycieczka żydowska. Wspomnienia z dzieciństwa zostały zamknięte w tym właśnie budynku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy widziała Pani w piwnicy jakieś napisy, które mogły powstać w czasie powstania ? Podobno takie były, ale może zatarły się przez lata, lub zostały usunięte celowo po wojnie ...

      Usuń
    2. witam.ja tez ,mod uroszenia ieszkalam pod 10,wyprowadzilam sie 4lata temu,zdjecia fantastyczne ogladalam razem z mama,lezka w oku.raz ze sentymet ale tez zal i nie moc ze to niszczeje.

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe zdjęcia. PS Czym są "kocie instalacje"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Kocie instalacje to różnego rodzaju drabinki, budki itd. Tutaj były bardzo rozbudowane. Nad niektórymi zamocowano nawet parasole :)

      Usuń
    2. czyli ktoś tam dba o mieszkające koty i robi im place zabaw? :) Szczerze mówiąc w pierwszej chwili myślałem, że macie na myśli jakieś pułapki

      Usuń
    3. tam przychodzi taka babka co dba o koty.i robi im jakies cuda.

      Usuń
  5. Znam osobę która mieszkała w tej kamienicy właśnie chyba do 2009 roku, wtedy chyba odbyła się przymusowa eksmisja i wszyscy mieszkańcy kamienicy dostali zastępcze mieszkania komunalne.

    OdpowiedzUsuń
  6. jeszcze jak zyla moja pra babcia ,mowili ze Waliców do rozbiorki,administracja nic nie robila,szczytem marzen bylo doprowadzenie instalacji gazowej,a tak to budynek marnial na naszych oczach.w piwnicach trzymano wegiel itd,kiedys bawilismy sie w podchody,jedna piwnica byla zagospodarowna do posiedzenia',potem piwnice sie zarywaly i zapadaly z calym budynkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mieszkałem w tej kamienicy 20 lat, pod numerem 49, druga studnia klataka po lewej

    OdpowiedzUsuń