środa, 6 czerwca 2018

DSP v. 2.1 - SHOW CLUB

Jak już mówiliśmy, obiekty po zakładach graficznych Dom Słowa Polskiego zostały przejęte przez różne firmy. W dzisiejszych czasach słowo drukowane straciło na wartości, zatem zajmowanie tak wielkiej powierzchni przez drukarnię przestało mieć rację bytu.
Kawałek budynku biurowego od strony ulicy Pańskiej zajął klub muzyczny, o wdzięcznej nazwie "Show Club". Dokładnego adresu podać nie możemy, aby nie zdradzać lokalizacji ;)
Nie znamy się za bardzo na klubach, ponieważ w nich nie bywamy. Odwiedzamy je dopiero wtedy, kiedy się opuszczą. Paradoksalnie, ostatnimi czasy odwiedziliśmy ich kilka :)
Show Club był popularny w pewnych kręgach. Dlaczego przestał działać, tego nie wiemy. Być może ma to związek z wyburzaniem całego obiektu :)
Zachęceni pozytywnymi recenzjami w internecie postanowiliśmy wstąpić na chwilę. 
Klub miał być wielki, futurystyczny i całkowicie "totalfriendly", cokolwiek to znaczy :)
Główną atrakcją były 60-metrowe schody. Odbywały się na nich różne śmieszne zabawy. Część zdjęć jeszcze przetrwało w sieci.
Podobno lokal gotów był pomieścić 2500 osób. Pewnie był duży tłok, ale patrząc na zdjęcia można powiedzieć, że gdyby nie co poniektórzy, nie byłoby gdzie palca wcisnąć :)
Obiekt podzielono na kilka odrębnych sal, każda friendly dla kogoś innego ;) Na suficie umieszczonych było tysiąc dyskotekowych kul. 
Klub posiadał 5 osobnych barów, w których drinki serwowali nie do końca ubrani barmani. 
Ten bar dedykowany był Dodzie, która miała swój udział w tworzeniu tego miejsca. 
Tajemniczy balkonik służył pewnie do niecnych celów. Obecnie można sikać z niego wprost na chodnik. 
Wokół baru Dody utworzono specjalną "Bad Strefę" ...
Były też specjalne "Bad kible".
Były też bardziej zwyczajne kible dla tzw. kalafiorów :)
Oprócz sal, barów i kibli były tu też "klimatyczne sale chilloutowe". 
Nie znamy się, ale dla nas wygląda to jak zwykły darkroom :)
Oprócz wymienionych wyżej udogodnień, obiekt wyposażony był w setki luster. Podobno w kibelkach były lustra weneckie. Działało to tak, że sikając, lub robiąc dwójkę albo trójkę, nie traciło się z oczu ludzi tańczących obok na parkiecie. Wszystko pięknie, ale zwiedzając można dostać małej paranoi :)
Klub to jedne wielkie schody :)
Nie znamy się na klubach, niektórzy lubią chodzić. My cieszymy się, gdy się opuszczą. To zawsze jakoś tak bardziej kameralnie się zwiedza. I nie trzeba się rozbierać na schodach... a przynajmniej publikować fot :) Do zobaczenia !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz