wtorek, 5 czerwca 2018

DSP v. 2.0

Są miejsca, które odwiedzamy wielokrotnie i za każdym razem odnajdujemy w nich coś nowego. Dziś pora na kolejną wizytę w Domu Słowa Polskiego. Pospacerujemy, poganiamy się z cieciem, sprawdzimy nowinki próchniaczo - wyburzeniowe. 
Obiekt zwiedzaliśmy jakieś dwa lata temu. Podobał nam się tak bardzo, że wracaliśmy chyba z dziesięć razy. Powodem tego były doskonałe walory zdjęciowe no i doskonały daszek, na którym wakacyjną porą bardzo przyjemnie się siedziało. 
Zdjęć zrobiliśmy wtedy dużo, ponieważ jak już było mówione, obiekt jest niezwykle fotogeniczny. Dla przypomnienia wklejamy linki z poprzednich wypraw : część 1 i część 2.
Widmo przekształcenia terenu pod DSP w wielkie centrum handlowo - rozrywkowe wisiało nad obiektem od dłuższego czasu. Ostatnio niestety zagrożenie przybrało realną postać. Deweloper upomniał się o swoje i zaczął wbijać w budynki swoje krwiożercze zębiska :) Trzeba było zacząć działać. 
Dwa lata temu nie zwiedziliśmy biurowca, który w owym czasie był jeszcze używany. Teraz sytuacja zmusiła nas, żeby nadrobić zaległości. 
Biurowiec od zawsze wyglądał próchniaczo. Azbestowy Lipsk skazany był na zagładę. Jednak w upalne dni dawał cień spragnionym amatorom piwka ...
oraz nieco mocniejszych trunków. 
Po recepcji jeszcze nie dawno przechadzał się tłusty cieć, prężąc z dumą swoje wąsy. 
Sklep "Si.ply", jeszcze nie dawno poił spragnionych wędrowców. Czekając pod obiektem na dogodny moment do wejścia, obserwowaliśmy hipstero-cylistów, którzy odbijali się od drzwi. "Ku.wa, tu też zamknięte ! Wszystko pozamykają !". W końcu była niedziela to i zamknięte. 
Jednak to co zamknięte nie zawsze bywa zamknięte. Trzeba patrzeć wielowymiarowo. Hipster widzi zamknięty sklep i brak jednodniowego soku jabłkowo-gruszkowo-rabarbarowo-agrestowego (albo nie, to może jabłkowo-gruszkowo-rabarbarowo-śliwkowy). My widząc zamknięty sklep, wiemy, że coś się dzieje :) 
Biurowczyk jak biurowczyk. Pozostawione światło pozwala nam zaoszczędzić na bateriach do latarek :)
Mieściły się tu różne podejrzane firemki :)
Ale również ośrodek związany z drukarstwem. 
Laboratorium zawsze jest fajne. Szkoda, że rozszabrowane. 
Kalendarz w formie kafelka. 
Tu mieściła się szkoła językowa. 
Tak jak pisaliśmy, biurowczyk jak biurowczyk. Schodzimy niżej. 
Już mieliśmy nadzieję na kilkupoziomowy schron, ale chyba został już zlikwidowany.
Albo przerobiony na część techniczną. 
Względnie techniczno - kanciapniczą :)
Rzut okiem na DSP. W tle widać żurawie, które łapczywie pochłaniają całą okolicę. 
Widok z cieciówki południowej. Do tej pory strzegł jej mroczny cieć. 
Dziś została odtajniona i Naczelna Rada Cieciów udostępniła ją zwiedzającym. 
Podziemia kryją pozostałości po działających tu firmach. Gdzieniegdzie znaleźć można różne używki. 
Ale niestety nie można używać ...
Obrotnice na zapleczu sklepu Si.ply są pozostałością po Domie Słowa Polskiego. Kiedyś zakład zajmował bardzo duży teren, obejmujący również dzisiejsze centrum handlowe Ju.iter. Chociaż obiekt został podzielony, już niedługo złączy się znów przed obliczem dewelopera. Niebawem wszystko zostanie zrównane z ziemią. 
Chyba jakiś cieć zgubił turbinę od passata ;)
Ile można zwiedzać kanciapy. Jest duszno, trzeba wyjść na powietrze. 
Siedzieć na daszku z widokiem na DSP można w nieskończoność. Ożywają wspomnienia. 
Być może to ostatni tai widok, jaki mamy okazję oglądać ...
Tak siedzimy, siedzimy aż noc nas zastała. 
Zdjęcia są już chyba archiwalne. Ale być może jeszcze tu wrócimy. Do zobaczenia !

1 komentarz:

  1. Nie do końca archiwalne.. Koparka zaczęła gryźć, ale chyba azbest z lipska jej nie smakuje.

    OdpowiedzUsuń