sobota, 23 marca 2013

DWOREK SZPIEGÓW

Dostaliśmy informację od łącznika, że skrzynka kontaktowa jest na Mokotowie. Przed naszymi oczami stanął piękny dworek, zwany "Czerwoną Willą". Może i czerwona, jednak wraz z pierwszymi wiosennymi opadami śniegu stała się ona raczej szara, więc mieliśmy pewne trudności z lokalizacją. Zaczęło się parę miesięcy temu w Londynie, ktoś zaprosił nas na spotkanie Towarzystwa Przyjaciół Kanalizacji, potem na wykład o blanszowaniu szpinaku ... w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że zostaliśmy zwerbowani.  

Dworek znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie granatowej policji. Mamy więc nadzieję, że wymiana informacji odbędzie się bez zakłóceń.

Na pierwszy rzut oka widać szpiegowskie akcesoria - czajnik do niezauważalnego otwierania kopert i buty zostawiające mylne ślady. 

Łopaty do pozbywania się niewygodnych świadków.

A teraz trochę o naszym dzisiejszym celu : Czerwona Willa, zwana też Willą Friedbergów, została zbudowana w latach 1925-1928 na warszawskim Mokotowie dla Michała Friedberga.

Friedberg był bogatym kupcem tekstylnym żydowskiego pochodzenia, prowadził zakrojoną na szeroką skalę działalność filantropijną. W czasie II Wojny Światowej pełnił funkcję dyrektora szpitala w warszawskim Getcie, pomagając Januszowi Korczakowi w ratowaniu mieszkańców Getta przed zagładą. Przeżył wojnę, zmarł jednak krótko po jej zakończeniu, w roku 1946. W 2003 na Czerwonej Willi została odsłonięta poświęcona mu tablica pamiątkowa, jednak szybko została skradziona i do tej pory nie zastąpiono jej nową.

Oczywiście możemy wyrecytować całą formułkę o niszczeniu i wpisaniu do rejestru zabytków, ale nie chce nam się :) Tutaj możecie zobaczyć willę w okresie, kiedy rzeczywiście jest czerwona.

Przez jakiś czas pomieszkiwały tu niewydepilowane anarchistki jednak ślad po nich zaginął.



W takiej wannie każdy szpieg mógł zażyć relaksu po całodziennym gubieniu ogonów.

Ukryte zestawy garderoby, aby wyjść z budynku jako inna osoba.

Musimy zachowywać się cicho, jeśli nie chcemy się zdekonspirować. Jeżeli zostaniemy zauważeniu przez wrogie służby, cała siatka może zostać aresztowana. Tymczasem pod oknem ulokowały się trzy pijane kuce w dresach, drą ryje, cmyrają się po wackach i chcą nas sprowokować do ujawnienia się. Jeśli granatowa policja się nimi zainteresuje, może przy okazji wytropić nasze ślady na śniegu.

Trzeba zatem podążać w górę, w poszukiwaniu skrzynki kontaktowej.

A co do pijanych ćwierćmózgów utrudniających akcję, to poświęcimy temu zagadnieniu jeden z kolejnych odcinków.


W międzyczasie porobimy sobie parę pamiątkowych fotek, poniewwięcej może nie być takiej okazji. Ponoć działką zainteresował się developer, więc możliwe, że podzieli ona losy Morskiego Oka 5.



Starczy tego, idziemy szukać przesyłki.

Wiadomość zaszyfrowana jest w książce telefonicznej. Stary numer. Musimy tylko znać kombinację stron, miast i ulic - łatwizna.

Otrzymaliśmy zdjęcia naszych kolejnych celów. Jednak w Warszawie sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie, więc obawiamy się, że po siedemdziesięciu latach ciężko nam będzie niektóre miejscówki rozpoznać. 

Czyżby okolice Mostu Poniatowskiego ...

To chyba jakiś kościół :) Mogliby napisać dokładniej.


Dobra, szukamy właściwej strony ...

miasto ... więcej nie możemy zdradzić, ale jeśli czyta to kto ma czytać, wie gdzie wcześniej czy później się włamiemy :)

Po kolejne rozkazy musieliśmy wspinać się tymi niebezpiecznymi schodami...

ryzykując, że byle licznik energetyczny spadnie nam na głowę.




Kolejne wiadomości znaleźliśmy w zalakowanych kopertach.


Były tam rozkazy specjalne ...

oraz namiary na agentów w Warszawie.

Z oczywistych względów, więcej nie możemy ujawnić.

No, źródełko jakieś by się przydało ...

Pod koniec kwietnia 44 roku mieliśmy "wzrost i opadanie drożyzny", dziś mamy tylko wzrost. Czyli sytuacja zmieniła się na lepsze :)

Musimy teraz wydostać się z budynku niezauważeni. Ale to nasza praca :)



Wyjdziemy rurami :)


A wszystkie meldunki zjemy i skończą tu :)

Tak, kiepskie wyszły fotki z zewnątrz. Ładniejsze możecie zobaczyć w internecie. A tak wyglądać będzie obiekt według jednej wizualizacji :)  Więcej nie powiemy i nie wyciągniecie tego z nas na torturach :) Do zobaczenia !

4 komentarze:

  1. O jeden most za daleko - trzeba było wejść do willi po drugiej stronie tej ulicy, pod numerem o jeden mniejszym. ;-) Tam sieriozne szpiony siedziały, choć cywilne, nie wojskowe. A skany fotek podrzućcie ludziom z Warszawy1939 i Kolejki Mareckiej (ChrisFoxowi na przykład).

    OdpowiedzUsuń
  2. O, ale dokumenty! I tak to sobie po prostu leży?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, te dokumenty powinny zostać jakoś zabezpieczone. Warto aby trafiły np. do muzeum PW lub WP.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że stamtąd nic nie można zabrać. To znaczy można, ale na własną odpowiedzialność.. Ech.
    Kamienice to w ogóle ja pierniczę... największy sens łażenia po tym mieście. Chociaż niedawno miałam przyjemność obczaić jeden schron z 1944 roku przy torowisku na dworcu Zachodnim i myślałam, żeby się tam wślizgnąć, ale duchy tego miasta to dobro wspólne i dzielę się tym pomysłem z ogółem :)

    OdpowiedzUsuń