W pewien piękny lipcowy poranek wybraliśmy się na grzyby, nieopodal centrum miasta. Grzyby zbieramy tylko w ścisłym centrum, bo pod miastem łatwo się zgubić. |
Albo nie chciał, byśmy sprzątnęli mu sprzed nosa najlepszych podgrzybków. Poszliśmy zatem dalej. |
Droga była długa, kręta i pełna niebezpieczeństw. |
A także naszpikowana pozostałościami po masztach, o które można się potknąć. |
Tak, miejscowi potwierdzają, że niegdyś stały tu maszty i anteny, za pomocą których Indianie komunikowali się z duchami przodków. |
O kleszczach nie wspominając. |
Na początku zwiedzania ujrzeliśmy małą, nawiedzoną trafostację. Ze środka dochodziły dziwne dźwięki. |
Oprócz tego na terenie znajdowało się wiele budyneczków niewiadomego przeznaczenia. |
I wszędzie pozostałości mocowania anten. |
Przez sam środek biegnie centralna cieciostrada. Lepiej za długo tu nie przebywać. |
Niektóre obiekty są doskonale przymaskowane, aby nie było ich widać z kosmosu. |
W jednej z jaskiń znajdują się doskonale zachowane rysunki naskalne z okresu paleolitu. |
Przechodzimy do zwiedzania głównego próchniaczka. |
Wnętrza typowe są dla późno barokowych radiowych centrum nadawczych. |
Dominuje tu charakterystyczny brak kabli miedzianych. |
Ciężka aparatura musiała mieć ciężką wentylację. |
W czasach, kiedy wszystko było na kartki, trzeba było zgromadzić odpowiedni zapas paliwa. Ciekawe do czego to wlewano ... |
Część cieciowo - mieszkalna. |
Bardzo tu przytulnie |
A oto serce obiektu - dwa potężne agregaty produkcji PZL -WOLA. |
O zakładach PZL - Wola moglibyśmy zrobić oddzielnego bloga, a na razie z braku czasu nie pojawiły się nawet wpisy stamtąd. Miejmy nadzieję, że wkrótce to nadrobimy. |
Do zobaczenia ! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz